Wycieńczona spojrzałam na wyczyny starszego wilka. Starał się wspinać na pień drzewa tak, by to nawet nieco się nie obróciło wokół własnej osi. Gdyby tak się stało, prawdopodobnie oboje znaleźlibyśmy się pod wodą, a ponieważ nie widać dna, moglibyśmy również uderzyć o nie, jeśli znajdowałoby się o parę metrów wyżej niż przedtem. Stęknęłam głośno, gdy również zaczęłam się zmagać ze śliską powierzchnią drzewa. Wbijałam pazury jak najgłębiej umiałam, ale kora jedynie odlatywała, a w twarde drewno bardzo trudno było się uczepić. Starałam się znaleźć oparcie dla tylnych łap, których mięśnie płonęły żywym ogniem. Wspięłam się trochę wyżej, ale kłoda nieco się przekrzywiła na naszą stronę, chociaż mogło mi się zdawać - przecież jest stale pchana przez nurt rzeki, to nic dziwnego, że się przechyliło. Ale jeśli ciężar po naszej stronie okaże się zbytnio duży, to jednak znajdziemy się ponownie w tej groźnej, granatowej wodzie. A to będzie już cios poniżej pasa, ledwo wytrzymują czynność, którą wykonuję teraz. Ponowne zmagania pod wodą chyba by mnie zabiły. Mój towarzysz zdążył już dojść na sam szczyt i cicho sapiąc zająć się znajdywaniem pewniejszego oparcia dla łap. Stał na zgiętych łapach, by było mu łatwiej utrzymać równowagę. Kątem oka mnie obserwował, gdybym w razie czego potrzebowała pomocy, ale od końca wędrówki dzieliło mnie tylko parę kroków. W końcu znalazłam jakąś gałąź, na której mogłam bez problemu stanąć i dzięki temu wdrapałam się na sam szczyt pniaka, chwiejąc się na boki. Nie mogłam zrobić nic innego, jak powoli i ostrożnie położyć się na nim, z łapami zwisającymi po obu jego stronach. Głośno wciągałam powietrze przez otwarty pysk, a jeszcze głośniej wydychałam. Halt już zaczął się rozglądać za czymś, co pewnie miało okazać się jakimś lądem. Ze zmęczeniem także zaczęłam to robić, ale skały nadal otaczały nas z obu stron.
- To na nic, musimy czekać dotąd, aż nie wypłyniemy stąd. Gdy już to zrobimy, będziemy musieli w jakiś sposób dopłynąć do brzegu - wytłumaczył, a ja cicho stęknęłam. Myśl o kolejnej przeprawie w wodzie napawała mnie znużeniem i strachem jednocześnie. Ale rzeka powinna się uspokoić, gdy już nie będzie uderzać o strome pułki skalne, fale będą wtedy znacznie mniejsze. Przynajmniej tak to sobie wyobraziłam...
Halt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz