piątek, 26 maja 2017

Od Halta c.d. Yume

Gdy wypłynąłem nad powierzchnie, a powietrze wypełniło moje palące żywym ogniem płuca, zacząłem dyszeć niczym biegł co najmniej tydzień, bez przerwy. Chciałem podziękować, ale gardło zbytnio mnie drapało, a ponad to teraz należało zająć się bardziej koniecznymi rzeczami. Gdyby nie Yume, pewnie nie dotarłbym na czas i nie wynurzyłbym się. Już nigdy więcej. Wiedziałem, że jestem dla niej niepotrzebnym ciężarem. Mgła owijająca się wokół mojego umysłu zaczęła odchodzić, dlatego też ostatecznie wybrałem dobrą decyzję - gdy tylko zsunąłem się z wadery, ta uniosła się nieco bardziej nad wzburzoną wodę, co było znakiem, iż faktycznie musiałem jej ciążyć.
- Żyję - wysapałem, gdy miała się odwrócić. Zapewne myślała, że moje bezwładne ciało samo zsunęło się z jej grzbietu, ponownie tonąc w mętnej wodzie. Wszystko mnie bolało, wilczyca także nie wyglądała najlepiej. Na jej pysku zebrało się nieco krwi - pewnie jakieś drobne skaleczenie od kamieni, których było pełno w wodzie. Przebierałem łapami, by utrzymać się na powierzchni, ale prąd wody sam pchał mnie do przodu, nie musiałem nic robić. Niepotrzebna walka z nim tylko jeszcze bardziej by mnie zmęczyła, w dodatku pewnie zwyczajnie stałbym w miejscu. Kiedy w końcu to urwisko się skończy i natrafimy na brzeg, gdzie będziemy mogli się zatrzymać? Na moment ponownie znalazłem się pod wodą, ale ostatecznie udało mi się wypłynąć.
- Długo tak nie pociągniemy - oznajmiłem wiedząc, iż nie tylko ja jestem wyczerpany. Po wcześniejszych zmaganiach tak na prawdę to ona powinna znajdować się wcześniej na dnie, a nie ja. Ale cóż, dobrze że stało się tak, jak się stało. Kto wie, czy zareagowałbym w odpowiednim momencie i jej pomógł. Ja żyję, ona też, chociaż tyle szczęścia mamy.
- Kłoda! - wydarła się, po czym zaczęła kaszleć. Zachłysnęła się wodą, to było oczywiste, ale dłużej nad tym nie rozmyślałem, gdyż faktycznie przed nami widniał spory pień drzewa, już bez liści na gałęziach, co świadczyło od co najmniej parudniowego przebywania w wodzie. Pognałem, jeśli tak można powiedzieć, jak najszybciej potrafiłem w jego kierunku. Jeśli uda się a niego wejść, dane nam będzie odpocząć, przynajmniej po części. Yume zrobiła to samo i po dłuższych zmaganiach wycieńczony zarzuciłem jedną łapę na konarze, po czym postąpiłem podobnie z drugą. Wadera wykonywała niemalże identyczne ruchy. Wyraźnie czułem, jak drewno wręcz wypycha mnie do góry, nie pozwalając utonąć. Ale ta pozycja, trzeba przyznać, mimo odpoczynku dla tylnych łap, dla przednich byłą prawdziwą mordownią. Stęknąłem głucho, gdy zacząłem się podciągać wyżej, ostrożnie się poruszając, by nie odwrócić do góry nogami martwej rośliny.
< Yume? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony