Zapach obcego wilka stał się mocniejszy. Musiał podejść bliżej. Z całą pewnością mnie widział.
-Naruszyłaś teren Królestwa Nocy -odezwał się.
Odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził głos.
-Moim obowiązkiem jest dowiedzieć się jaki miałaś w tym cel -ciągnął. -Mam nadzieję, że będziesz współpracować.
Zastanawiałam się co powiedzieć. Gdybym powiedziała prawdę, raczej źle by się to dla mnie skończyło, więc delikatnie skłamałam:
-Ja... Nie wiedziałam, że to czyjeś terytorium. Trafiłam tu przez przypadek.
No przynajmniej to drugie było prawdą. Gdyby tylko istniała inna droga, za nic nie przekraczałabym granicy.
-Rozumiem. Należysz do jakiejś watahy? -spytał.
Ja!? Do watahy!? Niby jakie bym miała mieć stanowisko, będąc niewidomą? Jako wyrzutek?
-Nie -powiedziałam tylko trochę skrępowana. Obcy basior chyba jeszcze nie zauważył mojego kalectwa.
-Cóż w takim wypadku zabiorę cię do naszej Alphy ona zdecyduje co z tobą zrobić -podjął decyzję.
-To zabieraj -burknęłam, niezbyt grzecznie, no ale cóż poradzę...
Chociaż w sumie, to wolałam zostać więźniem jakiejś tam alfy, niż zostać złapana przez te wilki, które rozdzieliły mnie z dziadkiem. Wilk przede mną chyba ruszył przed siebie, bo jego zapach stał się delikatnie słabszy.
-Chodź! -zawołał.
Szybko zwizualizowałam sobie całe otoczenie i ruszyłam truchcikiem za obcym. Kiedy się z nim zrównałam, spytałam:
-Nie zamierzasz mnie spętać?
-A zamierzasz uciekać? -odpowiedział trochę pogardliwie pytaniem.
Nie odpowiedziałam. Skupiłam się na korzystaniu mojej mocy, aby nie wpaść na jakieś drzewo i nie wyjść znów na idiotkę. Cisza bynajmniej mi nie przeszkadzała. Obcemu zapewne też nie, bo jej nie przerywał. Nowość.
Nagle poczułam z prawej strony okropny ból. Mało brakowało, a wrzasnęłabym. Nie wyczułam kompletnie nic, co mogłoby go sprawić.
-To nietoperejhki! -krzyknął basior.
Jego zapach szybko zmieniał miejsce, z którego dochodził. Musiał biegać.
-Doskonale maskują swój zapach -dodał jeszcze.
Wszystko stało się jasne, ale... Jak niby miałam walczyć z czymś, czego nie mogłam zwizualizować!? Skupiłam się na słuchu. Wciąż nic, oprócz hałasu wydawanego przez wilka i jakichś żab. Nietoperejhki... Latały, tak jak nietoperze, mające tak podobną nazwę? Usłyszałam szelest z lewej strony. Któryś z ,,napastników’’ zahaczył o krzak. Szybko się przewróciłam. Zaraz nade mną rozległ się dziwny pisk, kiedy to okropne coś trafiło tylko w pustkę.
-Pomogłabyś mi, a nie... -warknął z jeszcze większą pogardą niż wcześniej basior. Zapewne tak biegał, bo walczył. -Wstań, a nie leżysz i się gapisz. To nic niebezpiecznego jeśli ty je trafisz pierwsza, tchórzu!
Poczułam jak się we mnie gotuje. To oczywiste, że bym pomogła, jeśli tylko bym mogła! Ale nie mogę i to ja najbardziej obrywam!
-Nie mogę -wrzasnęłam, czując jednocześnie kolejne trafienie. W łapę tym razem. Upadłam. Może jak będę udawać trupa, to mnie zostawią w spokoju?
-Niby dlaczego, pani-księżniczko-co-się-nie-może-zmęczyć? -ewidentnie był wściekły, ja zresztą też.
-Bo. Ich. Nie. Widzę! -znów się wydarłam. I cały plan udawania martwej legł w gruzach. Trupy raczej się nie wydzierają.
Sądząc po jego zapachu, zatrzymał się.
-Jakim cu... -zaczął zdziwiony, lecz najwidoczniej zagapił się i coś go trafiło.
Zamiast reszty wypowiedzi słychać syk bólu.
-Pan-super-odważny-i-niepokonany-bohater, chyba jednak nie jest taki niepokonany -zadrwiłam.
Tym razem basior nie odpowiedział. Walczył w ciszy, a mi udało się przesunąć pod jakieś krzaki, gdzie miałam chwilowy spokój. Wtem usłyszałam znów szelest. Okropnie głośny szelest. To mogło znaczyć tylko jedno... Spojrzałam w miejsce, gdzie najprawdopodobniej był obecnie wilk i krzyknęłam:
-Chyba nadlatuje ich więcej!
<Nathair? Zepsułam okropnie charakter, prawda? :c No ale chyba raz zdenerwować się twój wilk może...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz