poniedziałek, 22 maja 2017

Od Yume c.d. Halta

Szczęka z każdą chwilą bolała mnie coraz bardziej. Czułam, jak cała moja szyja drętwieje i zaraz puszczę się jedynego, co trzyma mnie jeszcze przy życiu. Dosłownie zależy ono od lichej gałązki, która z każdą chwilą mogła nie wytrzymać. Albo ja nie mogłam. Wiedziałam, że już jestem na skraju wyczerpania. Mięśnie paliły mnie żywym ogniem, a cały kręgosłup zdawał się boleśnie rozciągać, wprawiając ciało w odrętwienie. Wydałam z siebie cichy jęk, gdy drzewo zaczęło się przechylać. A każdą chwilą cierpiałam coraz bardziej, a i pozostawało coraz mniej czasu. Udało mi się otworzyć po części oczy i ujrzałam zmierzającego do mnie... Halta! Chciałam do niego wykrzyczeć, by mi pomógł, ale z mojego gardła wydał się tylko cichy warkot, a moim moje ciało zatrzęsło się na boki, co przeważyło o nadchodzącym losie. Moje ciężko bijące serce na moment zamarło - poczułam, jak ponownie spadam w dół. Ale coś mnie zatrzymało - był to ogromne bolesny uścisk na moim karku. Zawisłam w powietrzu, starając się znaleźć oparcie łapami na półce skalnej. Gardło niemiłosiernie mnie paliło, tak samo jak płuca, które otrzymywały znacznie mniejszą część powietrza, niż potrzebowały. Z trudem oddychałam, a by to zrobić, musiałam nieco podnieść się na mięśniach szyi, inaczej bym się udusiła. Ciche stęknięcie dobiegło mnie z góry, zaczęłam stopniowo się unosić. Gdy tylko dosięgnęłam łapami skały, na której stał szary wilk, pomogłam sobie oraz jemu łapami, podciągając się. Opadłam bez sił na kamień, boleśnie tłukąc żebra. Nie byłam w stanie nic powiedzieć nawet podziękować. Zdałam sobie sprawę jakie wielkie szczęście miałam, że znalazł się przy mnie Halt. Ale z drugiej strony, gdyby nie on, prawdopodobnie by mnie tutaj nie było u nie spadłabym. Ale nie mogłam go o nic winić, przecież to nie jego wina. Zwłaszcza, że to właśnie on uratował mi życie. Po prostu tek leżałam z głową na przednich łapach, dysząc jak parowóz i zamykając oczy, które zaczęły mnie piec z niewiadomego powodu. Cały grzbiet mnie bolał, a najbardziej kark oraz szyja, które najbardziej ucierpiały.
- Dasz radę wstać? Tutaj nie jest bezpiecznie... - zaczął z zaniepokojonym głosem. Gdy otworzyłam oczy i spojrzałam w górę, jego czujne patrolowały teren, jakby wyszukując zagrożeń. Mimo wycieńczenia wiedziałam, że ma rację i spróbowałam wstać. Zrobiłam to powoli i niezdarnie, kończyny trzęsły mi się po części ze strachu, a po części ze zmęczenia.

Halt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony