Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość normalnie. Wstałam jak wszyscy i poszłam nazbierać parę owoców na później. Nie uwierzycie ale znalazłam nawet brzoskwinie i śliwki, które wprost uwielbiam. Zjadłam parę a resztę schowałam. Zmęczona z lekka po nocnym szpiegowaniu, w końcu nie spałam całą noc, postanowiłam ułożyć się i poobserwować naturę. Czemu szpiegowałam w nocy? Szczerze? Nie mogłam zasnąć, coś nie dawało mi spokoju. Znalazłam się w parku gdzie położyłam się pod piękną i rozłożystą wierzbą która aż prosiła o zainteresowanie. Ze spokojem położyłam się pod nią i zaczęłam oglądać naturę. Nagle spostrzegłam wiewiórkę która chowa jedzenie do dziupli , była bardzo dokładna można powiedzieć na nią wiewiórka perfekcjonistka co może dziwnie brzmieć. Obok niej stały dwa maluchy które patrzyły się w moją stronę, zaśmiałam się i niechcący spłoszyłam małą gromadkę. Następnie zauważyłam dzięcioła który w tym samym drzewie robił pojedyncze dziurki, stukał tak głośno że Dakota pewnie słyszy to ze swojej jaskini która wbrew pozorom leży gdzieś niedaleko. Nieopodal moich łap znajdowało się skupisko mrówek, dopiero po chwili spostrzegłam mrowisko. Każda z istotek miała ze sobą coś na kształt jedzenia, wiem że te zwierzęta są bardzo pracowite i potrafią dużo unosić za co je bardzo cenie. Jednak nie każdy wie że życie mrówek to harówką, jest dość ciężkie i pełne niebezpieczeństw, na szczęście jest ich bardzo dużo. Czasami mam wrażenie że za dużo bo nieraz widuje pojedyncze sztuki w jaskini. Po tej całej obserwacji zaczęły opadać mi powieki, dałam się ponieść i słyszałam tylko szum liści wierzby. To nie był taki zwykły szum, dla mnie było to jak muzyka. Aż nabrałam chęci do śpiewania, jednak wysiliłam się tylko na nucenie do rytmu. Nie powiem z tego całego szumu wychodziły nawet niezłe podkłady do słów. Ale mniejsza o to, nie chcąc się rozleniwiać uznałam iż powinnam się gdzieś przejść i po patrolować tereny. W końcu jestem szpiegiem i patrolowanie terenu też należy do mojej roboty. Wstałam i ziewnęłam zakrywając łapą pysk po czym ruszyłam spokojnie tam gdzie łapy poniosą. Szłam tak już kilka minut i nie wykryłam niczego dziwnego, jednak nagle słyszę:
-Uciekaj, stado dzików!
Odwracam się na pięcie i patrzę nieznanego mi samca który biegnie w moją stronę i wrzeszczy, wiecie co i gdybym nie usłyszała w porę stukotu kopyt dzików pomyślałabym że jest dobrym kawalarzem. Stojąc jak słup soli przyłożyłam łeb do ziemi i czułam bardzo wyraźne wibracje a po chwili poczułam zapach dzika. Nie lubiłam zapachu tego zwierzęcia, ponieważ mój ojciec często na niego polował po czym się tym czymś zajadał! Wydawałoby się że przed czymś albo kimś uciekają, no i pewnie miałam racje tylko przed kim? Wilk spoglądał na mnie co parę sekund, patrząc się do tyłu. .
-Na co czekasz, biegnij!
Słyszę, co prawda wyprzedził mnie parę sekund temu ale stanął i darł się niemiłosiernie głośno. Zrozumiałam że chciał mojego dobra, tylko czemu biegniemy do przodu zamiast na boki. Znaczy czemu on to robi? Dobra, koniec myślenia, nie chcę skończyć swego żywota jako naleśnik. Wzięłam tyłek w troki i wystrzeliłam jak rakieta za nieznajomym. Wyprzedziłam go a po chwili wyrównałam bieg. Musiałam jednak się odwrócić by zobaczyć jak daleko są dziki, jednak nagle przestałam czuć cokolwiek pod łapami. Nie zdążyłam spojrzeć w duł bo leżałam już na ziemi, spadliśmy z jakiejś średniej góry. Poturlałam się razem z nim i prawie wpadłam na drzewo. Przez chwilę kołowało mi się w głowie. Jednak zapytałam:
-Wszystko oke?
Spostrzegłam że nigdy nie widziałam go na Naszych ternach, pewnie jest z królestwa Dnia...Oj oj.
(Harashi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz