On skręcał się w śmiertelnej agonii, ja stałam i patrzyłam. Uśmiechając się podeszłam bliżej, znajdując się nad ciałem basiora. Spojrzał na mnie z nadzieją, ja położyłam łapę na jego klatce piersiowej. Po chwili rozległ się trzask kości, basior jęknął z bólu. Wtedy ujrzałam to coś w jego oczach. Szaleństwo. Wyskoczył spod moich łap, rozległ się pisk szczenięcia. Briggan skoczył na mnie, a jego warknięcie było ostatnią rzeczą jaką zarejestrowałam.
Obudziłam się zlana potem. Szybko podniosłam się z ziemi i rozejrzałam się nerwowo. Po chwili pochyliłam głowę, żeby uspokoić myśli. Poczułam zapach zająca i mimowolnie się oblizałam. Nie
wiem jak dawno nie czułam świeżego mięsa w pysku. Powoli ruszyłam w za zapachem i
wskoczyłam w najbliższe krzaki. Nagle tuż przede mną przeskoczyło to małe brązowe coś.
Wystrzeliłam jak torpeda i po chwili martwe zwierzątko padło na ziemię. Od razu zabrałam się za jedzenie. Tym razem poczułam zapach wilków, prawdopodobnie całej watahy. Wrogowie? Sojusznicy? Powróciłam myślami do soczystego zajęczego mięsa.
Później, Invicta.
Oskubałam ostatnią kostkę z mięsa i zakopałam szkielet ofiary w małym dole. Omiotłam okolicę spojrzeniem, analizując zapach wilków. Kilka basiorów, kilka wader, raczej nic co mogłoby sprawiać kłopot. Postąpiłam kilka kolejnych kroków do przodu, zbliżając się do krawędzi lasu i wyrżnęłam się o kamień.
- Serio?- warknęłam, mocniej przyciskając łeb do ziemi.- Do jasnej...
Podniosłam się i otrzepałam z kurzu. Byłam moim cieniem- zmęczona, głodna, nieogarnięta. Gdyby nie te koszmary wciąż byłabym najlepsza. Pokręciłam łbem w zamyśleniu i ponownie ruszyłam przed siebie. Po dłuższej chwili wpadłam na coś... albo na kogoś.
- Och, na miłość Boską!- mruknęłam.- Przepraszam.
Miałam szczerą nadzieję że był to ktoś. Dziwnie wyglądałabym przepraszając drzewo czy głaz. Głęboko zaczerpnęłam powietrza. Tak, to na pewno był wilk.
Ktuś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz