piątek, 2 czerwca 2017

Od Naili

Łaziłam sobie patrząc aktualny na stan pogody, nagle zaczęło padać. Może i spodziewałam się tego, ale kochałam deszcz i  nie miałam z tym problemu. Mogłam sobie tak chodzić i chodzić, bo czemu by nie. Nie jestem z cukru, jak inne zwierzęta. Wiadomo nie każdy lubi wodę, podobno tygrysy nawet się jej boją. Zaczęłam tak sobie o tym wszystkie rozmyślać kiedy nagle obok mnie prześmignęła jakaś wilcza sylwetka, była to samica. Czułam niewyraźnie jej zapach, ale mogłam określić płeć.
-Zbiera się na burzę.
Jej głos usłyszałam dopiero po chwili, jak powiedziała tak też się stało. Sama czułam że coś jest nie tak, taka ta wiosenka figlarna. Wiadomo te wszystkie wahania pogodowe i takie tam. Uśmiechnęłam się i powiedziałam jakby radośnie:
-Najwidoczniej. Może lepiej się zbierajmy bo nie zdążymy się schować.
Wilczyca skinęła głową i przedstawiła się jako Rachel, zaczął się wyścig z burzą. Nie należał on co prawda do najprostszych, ale ja kocham to ryzyko. Wiadomo jest ryzyko jest zabawa (albo szpital, albo sława), lecz nie zawsze i przy wszystkich wykazywałam się moim ukrytym ryzykiem. Tak, na wszystko  u mnie wpływa właśnie towarzystwo.
-Nie zdążymy do jaskini.
Krzyknęłam w biegu. Nieźle się rozpadało. W oddali zauważyłam jakiś dziwny kształt....przypominał konia. Lecz po chwili znikł, jak gdyby cień który snuje się po jaskini. Słońce w pełni został przykryty przez parę ciemnych chmur. Które swoimi czarnymi ślepiami spoglądały na mnie i na moją nową znajomą. Westchnęłam tylko w biegu, wiedząc że ta sytuacja w której się znajdujemy nie jest zbyt korzystna.
-A masz lepszy pomysł niż jaskinia lub nora?!
Usłyszałam ją dopiero teraz, musiała pewnie kilka razy powtórzyć dość głośno. Ponieważ niedwno dość rozpętała się burza, która ciskała co chwilę w ziemię jasnymi błyskawicami które zwie się piorunami. Brakowało mi już tchu...drogi jeszcze został sporawy kawałek. Przekręciłam oczyma i zaczęłam się rozglądać. W oddali dostrzegłam pewną starą kryjówkę. Znalazłam ją dość niedawno...podczas szpiegowania pewnego osobnika który i tak jakimś cudem mi się wyrwał. Mogę zdradzić tyle iż był to lisek urwisek, którego miałam na oku ale drań się wyślizgnął jak ta żmija.
-Tam!
Krzyknęłam w miarę głośno i melodyjnie by mnie usłyszała. Pierwsza skierowałam się w tamtą stronę, zaczęło robić się niebezpiecznie. Wskoczyłam do pnia ogromnego dębu. Wilczyca po chwili znalazła się obok mnie, szczerze starczyłoby miejsca jeszcze dla jednego osobnika. Sporawa kryjówka, ale no niezbyt wygodna gdyby chciało tutaj wejść więcej osobników.
-Nic Ci nie jest?
Zapytałam spoglądając na nią kątem oka. Ona otrzepała się i odparła:
-A co ma być. Jedynie jestem mokra.
Jakby fuknęła. Muszę przyznać nieźle się rozpadało. Więc zostaniemy tu razem dobre 5 godzin.
-No, patrz...ja też jestem mokra. To solidne drzewo...wytrzyma.
Chciałam przerwać tę niezręczną ciszę która psuła wszystko. Na końcu dotknęłam drzewa łapą jakby okazując wdzięczność co pewnie dziwnie wyglądało. Po chwili jednak dotarło do mnie że się nie przedstawiłam...
-Przepraszam, gdzie moje maniery...Naili jestem.
Uśmiechnęłam się pokazując przy tym biel moich kłów, po czym podałam jej łapkę na znak zawarcia znajomości. Ona wpatrzona w dziurę zrobioną w drzewie wcale nie zwróciła na mnie uwagi. Dopiero po chwili potrząsnęła łbem i spojrzała na mnie mówiąc:
-Ah, tak, tak.
Jakby wiedziała o co chodzi, spojrzałam na nią zdziwiona mimo to uśmiechnęłam się w miarę radośnie.
(Rachel?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony