czwartek, 1 czerwca 2017

Od Halta c.d. Invicty

Truchtałem przed siebie, mocno pobudzony zapachem miodu. Tak, zdecydowanie gdzieś w pobliżu musiało znajdować się jakieś gniazdo pracowitych pszczół, których bzyczenie dało się słyszeć już od parunastu minut. Wiedziony argumentami nakładanymi przez moje własne zmysły, przyśpieszyłem kroku, w poszukiwaniu swojego przysmaku. Czymże byłby świat, gdyby nie ten złoty skarb, wolno spływający po przedmiocie, na którego natrafił? Gdy wyobraziłem sobie jego aromatyczny smak, złoto-biały blask gdy skąpany w promieniach słonecznych aż czekał, by go skosztować i utonąć w morzu, a raczej oceanie ( tak, raczej to drugie ) szczęścia oraz wiecznego urodzaju. Ale skoro wszystko trwa tylko chwilę - połknięcie, napawanie się boskim smakiem, wszystko to tak szybko umyka z wilczych pojęć... Właśnie, jeśli mowa o czymś boskim, usłyszałem właśnie coś, co po części było z tym związane. Otóż, zaraz po mocnym uderzeniu z przodu, prosto w klatkę piersiową, które na moment odebrało mi wdech, usłyszałem piskliwe "Och, na miłość Boską!", a zaraz po tym krótkie "Przepraszam.". Speszony na ułamek sekundy, opuściłem łeb wciąż tkwiący w pionie w poszukiwaniu smakowitego, jak już wcześniej było wspomniane, boskiego podarunku wspaniałych pszczół. Tak, zdecydowanie ci mali, pasiaści przyjaciele nadrabiali ból spowodowany użądleniem produkcją tak wspaniałego pokarmu od nich pochodzącego.
- Nic się nie stało, to ja powinienem uważać - spojrzałem prosto w szare oczy wadery, otoczone niemalże czarnym futrem. Wydawały się na moment obarczone winą, ale gdy tylko złapałem na powrót równowagę, która na moment zdawała mi się ode mnie uciekać, odezwałem się ponownie, zostawiając wcześniejszy wypadek za nami:
- Jestem Halt, a ty? - spytałem, już potwierdzając swoje myśli, iż nic sobie nie zrobiła przez to niefortunne zderzenie. Na moment moja towarzyszka zdawała się zastanawiać nad odpowiedzią, ale w końcu również się przedstawiła. Invicta,bardzo ładne imię, chyba nigdy nie spotkałem kogokolwiek o takim. Być może oryginalne, wymyślone, bądź pochodzące z jakiegoś języka. Od razu skojarzyłem jego znaczenie, Niepokonana. Uśmiechnąłem się pod nosem, czyli trudna przeszłość, bądź chęć odstraszenia potencjalnych przeciwników. A może imię nadane przez nie nią samą, co chyba jest powszechniejsze. Bo kto nadaje sobie sam imię? Chociaż takie rzeczy także się zdarzają, ale o wiele rzadziej. Twardy orzech do zgryzienia, a może nawet nie zdająca sobie ze znaczenia własnego imienia, młoda samica. Zapowiadało się ciekawie, na prawdę ciekawie. Spojrzałem na nią niepoważnym wzrokiem, całkowicie pomijając fakt, iż właśnie poszukiwałem miodu.
- Spacerujesz po okolicy, a może czegoś szukasz? Może ci pomóc? Przydałoby mi się towarzystwo - wyznałem z nadzieją, że się zgodzi bądź też wymyśli jakąś inną czynność, którą moglibyśmy razem porobić.

< Invicta? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony