poniedziałek, 5 czerwca 2017

Od Halta c.d. Yume

Spadaliśmy, zdawało mi się to trwać wieczność. Miliony kropel wody dosięgały mnie z wszystkich możliwych stron, zmuszony zamknąć oczy przez nie, wpadające do nich z boleścią, mogłem tylko się domyślać, ile dzieli mnie od wzburzonej, spienionej dziko wody. W końcu poczułem, jak jej chaotyczna powierzchnia jest już ponad mną. Tak - właśnie szedłem na dno koryta rzecznego, o dziwo bardzo głębokiego jak na rzekę. Cóż, chyba, że to jezioro, ale czy aby na pewno? Uradowany nie zastanawiałem się nad tym dłużej, przecież żyję, i to się teraz liczy. Ale przecież nie tylko ja spadałem, nie tylko mi groziła śmierć poprzez utonięcie, czy chociażby nadzianie się na skały uformowane na kształt stalagmitów. Yume mogła mieć mniej szczęścia i trafić na takie właśnie formy kamienne. Rozejrzałem się pośpiesznie wokół, ale nigdzie nie dostrzegłem jej charakterystycznego, brązowego futra. Zacząłem więc przełamywać opór, jaki woda stawiała przede mną i dostawać się nad powierzchnię. Jednak w momencie poczułem, jak coś chwyta mnie za ogon i ciągnie w dół. Obróciłem się zdziwiony i mocno zaniepokojony. Wnet poczułem ból, lekkie ukłucia i dostrzegłem zawieszone na moim ogonie... ryby? O mało co nie wypuściłem resztek powietrza, jakie mi pozostały w płucach. Nie zdołałem wziąć głębokiego wdechu, zanim wpadłem do wody. Przednia prawą łapą uderzyłem z całej siły w jednego szkodnika, który swoimi ostrymi zębiskami zaczął coraz bardziej wgryzać się w mój ogon, na szczęście obrośnięty gęstym futrem, chroniącym mnie teraz przed dotkliwym bólem. Z każdą chwilą jednak czułem, jak powoli ich szczęki wgłębiają się w moją sierść i zaczynają dochodzić do samej skóry ogona. Poruszałem nim na boki, ale takie obciążenie plus woda wszystko utrudniły i nie dało to żadnego rezultatu. Nie zwracając na nich prawie żadnej uwagi, zacząłem ponownie brnąć w stronę niespokojnej tafli wody, której pomarszczony wierzch uniemożliwiał zobaczenia, co czai się poza wodą. Gdy tylko się wynurzyłem, zacząłem głośno oddychać. Myślałem, że wypluję płuca, ale mimo wszystko starałem się odnaleźć wzrokiem Yume. Dostrzegłem jakieś piętnaście metrów dalej wyrzucaną do góry wodę i usłyszałem głośny, aczkolwiek stłumiony plusk. Mając nadzieję, że to ona i że już zdążyła połapać się, że w wodzie grasują piranie, sam zacząłem zajmować się tymi, które zgromadziły się wokół mnie, a było ich coraz więcej. Wziąłem głęboki wdech i gdy tylko zanurkowałem, poczułem ostry ból na uchu, rodzący w moim wnętrzu głośny ryk. Jednak zamiast niego z mojego pyska uleciało parę bąbelków wody, gdy wgryzałem się w ciało około trzydzieści centymetrów twardego z wierzchu cielska, brnącego prosto w moją stronę. Potrząsnąłem parę razy łbem, zabarwiając wodę wokół na czerwony kolor i jednocześnie zrzucając rybę na moim uchu gdzieś w dal. Łapami szaleńczo młóciłem szkarłatną wodę, rozrywając kolejnego osobnika, tym razem z większą zawziętością. Tylnymi łapami starałem się strącić te czające się na moim ogonie, teraz już mocno mi doskwierające.

< Yume? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony