Nie usiedzę długo na tych terenach, chciałabym zobaczyć tamte i dowiedzieć się czy do kogoś należą. Alfa nigdy mi o nich nie wspominała, co również mnie zdziwiło bo chyba gdyby byli to wrogowie to powiedziałaby od razu, prawda? Więc nie jest pewnie aż tak źle! Właśnie z uśmieszkiem na pysku zdawało mi się że przekroczyłam granicę terenu. A raczej zrobiła to jedna z moich łap. Wcale już się nie wahałam, ruszyłam pędem po pięknych słonecznych terenach. Nagle poczułam zapach, stanęłam prędko i zaczęłam obracać uszami w różne strony, chcąc usłyszeć ruch w krzakach. Muszę przyznać że zaczęło się ściemniać, a ja nie wiedziałam do końca gdzie jestem. Lecz były to piękne tereny i nie chciałam tak szybko z nich uciec, nie jestem tchórzliwą samicą. Położyłam się obok jednego z drzew, na obcym terenie. Po prostu chciałam zasnąć, obudzę się pewnie za jakiś czas i wrócę do Królestwa Nocy. Zasnęłam dość szybko...Lecz obudziłam się w środku nocy z dziwnym uczuciem... noc była wyjątkowo piękna, księżyc w pełni świecił jasno, a na niebie migotały miliony gwiazd. Słyszałam głos zwierzęcia, który kazał mi zejść z drzewa i pójść w las. Tak też uczyniłam, tylko jak znalazłam się na drzewie? W podskokach pobiegłam przedzierając się przez krzaki by dotrzeć do źródła głosu. Wpadłam na nieznaną mi polanę. Po środku stał potwór... z króliczkiem w łapach. Popatrzyłam na niego kątem oka. Zaatakowałam szybko i spróbowałam wyrwać biedne zwierzątko (inna by go zjadła, ale ja jestem wegetarianką) z jego łap, ale na próżno. Tak, potwór z pewnością spróbował mnie zwabić w to miejsce...tylko po jakiego grzyba? Nie... nie... nie pozwoliłam zaprzątać sobie głowy tymi bzdurami. Warknęłam i zastosowałam ten cały wilczy szczek ostrzegający. Bestia wrzuciła króliczka do jakiegoś rowu, by nie uciekł. Nagle obok mnie pojawił się jakiś wilk. Ciemno było więc nie widziałam, kto to. Ten ktoś skoczył na potwora i wbił zęby w jego kark. Ja skoczyłam wydostać zwierze z rowu. Niespodziewanie coś mnie przygniotło... łapa pokonanej przez samca maszkary spadła na mnie. Próbowałam się wydostać...No i wtedy...obudziłam się w rzeczywistości...Na całe szczęście, był to tylko głupi koszmar. Moje futro było posklejane i mokre, spocona sierść pachniała niezbyt przyjemnie. Dopiero teraz przypomniałam sobie gdzie dokładne się znajduję. Świtało, ptaszki śpiewały a nieopodal siedział nieznajomy mi zupełnie wilk. Wzdrygnęłam się, wiedząc że jest z tych terenów. Wstałam pośpiesznie i chciałam się wynosić stąd jak najszybciej, w końcu co powie Dakota jak złapią mnie na tych obcych terenach. Jeszcze mnie wyrzuci z watahy i co będzie? Oczywiście odeszłabym w dość spokojny sposób gdyby nie głos samca:
-Hej, zaczekaj!
No nie, chyba właśnie wpadłam w niezłe i głębokie bagno. I z tego co wiem, szybko się z niego nie wydostanę. Albo będę grać, albo od razu się przyznam że nie pochodzę z tond. Właściwie ...sama nie wiem co mam zrobić. Powoli odwróciłam się mając na uwadze iż wilk jest mi zupełnie obcy.
(Halt lub Hitachi? Albo obaj, powstanie kilka historii XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz